W miniony wtorek, policja z województwa małopolskiego otrzymała informacje o zaginięciu 14-letniej dziewczyny zamieszkującej Andrychów. To ojciec nastolatki, który otrzymał od niej telefon sygnalizujący jej złe samopoczucie i dezorientację dotyczącą miejsca, w którym się znajduje, zaalarmował służby. Mimo że dziewczynka została odnaleziona tego samego dnia po południu, jej stan zdrowia był na tyle poważny, że nie udało się jej uratować. Wcześniej spędziła kilka godzin w okolicy sklepu, na co nikt z przechodniów nie zareagował. Zastanawiające jest, dlaczego nikt nie podjął próby udzielenia pomocy?
Jak donosi jeden z serwisów internetowych, zgłoszenie o zaginionej 14-latce wpłynęło do policji w Andrychowie we wtorkowy dzień. Dziewczynka miała plan jechania do sąsiednich Kęt, jednak źle się poczuła i zgubiła, o czym poinformowała swojego ojca telefonicznie. Informacje od rodzica zaowocowały natychmiastowym rozpoczęciem poszukiwań. Niestety, mimo odnalezienia nastolatki, jej stan zdrowia był na tyle poważny, że nie udało się jej uratować. „Nastolatka przez kilka godzin przebywała w pobliżu jednego ze sklepów w Andrychowie. Tylko jeden z przechodniów zareagował na jej obecność. Przeniósł dziewczynkę do ciepłego sklepu” – relacjonuje portal.
Czy rzeczywiście można stwierdzić, że mieliśmy do czynienia z obojętnością przechodniów na los samotnie siedzącego pod sklepem dziecka?
Psycholożka podkreśla, że w miejscach publicznych, gdzie jest więcej ludzi, często mamy do czynienia z tak zwanym efektem rozproszonej odpowiedzialności. Każdy przechodzień zakłada, że ktoś inny już zadbał o pomoc potrzebującej osoby i nie podejmuje żadnych dodatkowych działań. W sytuacji, gdyby choć jedna osoba zareagowała, prawdopodobieństwo interwencji pozostałych przechodniów wzrasta. Na tym polega zasada społecznego dowodu słuszności – konieczność reagowania.
Skąd bierze się potrzeba takiego bodźca do działania?
Psycholożka wyjaśnia, że decyzja o udzieleniu pomocy komuś na ulicy wiąże się z przyjęciem odpowiedzialności za tę osobę. Ze względu na brak czasu, niepewność co do właściwego postępowania czy lęki, ludzie często racjonalizują sytuację zakładając, że ktoś inny już podjął działanie, szczególnie jeśli chodzi o pomoc dziecku. Swoje postępowanie usprawiedliwiają, próbując przekonać się, że jest ono właściwe.